niedziela, 2 września 2018

Published września 02, 2018 by with 1 comment

Olimp- odwiedziny u gromowładnych-tort bez wisienki.


Do Olimpu przymierzałem się w myślach wiele razy. Od kilku lat wakacje spędzamy u podnóża tego pasma. Każde spojrzenie w góry pobudzało wyobraźnię, tyle się naczytałem o  olimpijskich bogach w młodości, a tu temat prawie na wyciągniecie ręki.
Tak wygląda z plaży w Nei Pori .

 Miejscowi przedstawiciele biur podróży i sami Grecy naopowiadali mi wiele zniechęcających opowieści na ten temat, a to ze sprzęt wysokogórski, a to ze co najmniej dwa dni trzeba poświęcić na górę, a to ze pogoda nieprzewidywalna- zawsze w chmurach, częste burze itd. No , nie jestem jakimś super górołazem, kondycja i wiek tez takie sobie... ale nie byłbym sobą gdybym nie postanowił się przekonać. Dojrzałem do tematu w 2018 roku.
Przez zimę poczytałem jak się wstępnie przygotować, co zabrać i jak rozplanować czas. Dość dobry opis znalazłem tu:www.podrozepoeuropie.pl i tu: www.moja-grecja.pl Postanowiłem ze zrobimy to w sierpniu podczas wakacji, pogoda w miarę stabilna, śniegu już na pewno nie będzie. Poza tym ostatnie lata trochę na zdrowiu odczułem, wiec pomyślałem ze nie będę tematu wiecznie odkładał. Nie byłem także pewien, czy jeden czy dwa dni.
Wstępnie chciałem iść sam, jednak po przemyśleniu postanowiłem ze zaproponuje temat młodszemu synowi, dość ochoczo przystał na taka męską wyprawę .
 Na miejscu mieliśmy zakwaterowanie w Nei Pori (godna polecenia miejscowość turystyczna ze wspaniała szeroka plażą) 18 sierpnia po kilku dniach obserwacji pogody wybrałem jako dzień wyprawy.
Zdecydowałem ze zrobimy to w jeden dzień, wiec jak najdalej dotrzemy transportem zmechanizowanym. W tym celu musimy dostać się do Litochoro- miasteczka u podnóża Olimpu, a potem jakimś transportem do miejsca Prionia(po grecku Siekiera-prawda ze brzmi zachęcająco ?).
Pierwszym etapem jest zakup biletów na pociąg to około 7€ za dwie osoby na bilet tam i z powrotem, od razu bukujemy go na ostatni pociag powrotny o 22:45.
 Z Nei pori  do stacji Litochoro startujemy bladym świtem o godzinie 6:25 , pociągi greckie są zdecydowanie szybkie i o dziwo punktualne. Na stacje Litochoro docieramy w 12 minut...i dalej z buta- do miejscowości jest około 5-6 kilometrów, wiec w temperaturze około 22 stopni w trekingowych butach maszerujemy taką drogą

 W pewnym momencie wpadamy na pomysł złapania stopa, po chwili zabiera nas Grek pochodzenia bułgarskiego, po angielsku nie gada ale szybko łapiemy ze obaj nadajemy po rosyjsku :-) komuna jednak na coś tam się przydała :-).
Dotarliśmy do Litochoro około 7:10...wcześnie, wszystko pozamykane, wiec idziemy zobaczyć z czym chcemy się zmierzyć
Nasz cel zaznaczony jest czerwoną strzałką-Skala i Mitikas.
Rok wcześniej, kiedy dotarłem do Litochoro rowerem z Nei pori zagadałem z jednym taryfiarzem greckim-dał mi wizytówkę- i teraz kiedy tylko wleźlismy do Litochoro trafiam na tego goscia.
Uznałem to za znak i zapada decyzja -podjedziemy do Prionia z nim.(można tez iść od razu szlakiem E4 przez wąwóz z Litochoro, ale wtedy w jeden dzień będzie ciężko to zrobić z naszym doświadczeniem) za 25€ ( to największy koszt tej wyprawy- jak się okaże później i jego można było uniknąć teoretycznie)
Docieramy z Jimem do Prionia i od tej chwili jesteśmy zdani na własne nogi .
 Prionia to duży darmowy parking z tawerną- tu Jim nas instruuje o jedynej możliwości kontaktu z nim, jakbyśmy chcieli wrócić także taxi- zasięgu w telefonie już brak, wiec pozostaje stacjonarny z tejże tawerny właśnie. Na miejscu okazuje się jednak ze możliwości powrotu może być co najmniej jeszcze dwie.
Albo można próbować załapać się z kimś na stopa , albo ...jest weekendowy autobus- nigdzie wcześniej nie znalazłem o nim info, wiec pokazuje rozkład(sierpień 2018)...cena mnie lekko irytuje ..2€ zamiast 25 to jednak sporo. Ale nie było szans zdążyć na 7:00 do Litochoro z Nei pori, wiec tylko zrobiłem foto-może komuś się przyda.
Koło tawerny prawie równolegle z nami ładują się osiołki- codzienne zaopatrzenie schroniska Refuge A

Jest także mapa z naszym położeniem.
 Zaczynamy na wysokości 1100 m n.p.m. cel na wysokosci 2918 m n.p.m.  wiec w drogę.

Na początku szlak E4 od Prionia mnie zadziwia- to istny trakt królewski

 jednak ta zmyłka szybko kończy się mostkiem przy wodospadach
 i zaczyna się dość przyjemna ścieżka przez bukowy las. 
Szlak jest dobrze oznaczony, a przed nami ponad 10 kilometrów drogi ostro pod górę.

Niebawem docieramy do pierwszego małego postoju, Remik uzupełnia wodę bo ma jedna butlę 1,5 litra...ja ambitnie targam dwie w plecaku :-)

Następnie docieramy do pierwszego drogowskazu
 tu zaczyna się już robić widokowo, a miejsce do którego chcemy dotrzeć zaczyna wyłazić z chmur czasami

 Zmienia się tez rodzaj ścieżki, to już konkretne kamory, ciesze się ze mnie nie pokorciło na adidasy. Tu niedługo skończy się piętro lasu liściastego i zaczną dominować iglaki.
Przez takie przedzieramy się zygzakiem na dość ostrym podejściu

 Oglądam po drodze takie cuda jak wyżej i zaczynam się zastanawiać nad siłami jakie tu panują...no nabieram respektu generalnie. Zeus wiatru i piorunów jak widać tu nie oszczędza.
Po tym podejściu jest nagroda :-) zbliżamy się do schroniska A.

Remik o dziwo łapie zasięg w komórce, wiec łączymy się z bazą :-)
Nasze kobietki pluskają właśnie w otmętach morza Egejskiego. Dajemy info ze wszystko u nas ok i wchodzimy do schroniska.
Pamiątkowa fotka ze spojrzeniem na nasz cel zza płotku Refuge A


i herbatka,kawa z ulubionego blaszaka i kanapki w schronisku

 W miedzy czasie dociera dzwoniący transport osiołków, objuczonych wszystkim od ziemniaków do paliwa :-)



Zabawiamy chwile w Schronisku Refuge A- poniewaz jest taka tradycja ide zapłacić 1,6€ za osobe obowiązkowej opłaty, ale dowiaduję się ze jak zamówiliśmy kawę i wrzątek to już opłaty nie trzeba. Ceny nie są jakieś wygórowane jak na ta wysokość. Jest fasolowa, pomidorowa, można uzupełnić wodę.
Całkiem sporo tu ludzi, niektórzy tylko do schroniska, niektórzy idą dalej. Ruszamy prawie równo z grupa kilku młodych osób z Rumunii, ale szybko zostawiamy ich za sobą- później mijamy się z nimi wielokrotnie podczas odpoczynków.
Szlak idzie ostrzej w górę, roślinności coraz mniej, ale widoki i czystość powietrza niesamowite.






 Docieramy po kamiennej ścieżce do jednej z pierwszych skałek wiszących nad przepaścią, nasz cel jeszcze dość daleko, a dochodzi 14:00, poza tym Mitikas tonie w chmurach....

tu chwila odpoczynku i kolejnej refleksji, na skale dostrzegam pierwsze świadectwo smutnej historii tego miejsca- tabliczke z nazwiskiem osoby która zostawiła dusze na Olimpie.
 Tu kończy się praktycznie roślinność i zaczyna sie długie i mozolne podejscie po piargu na szczyt Skala 2866 m.



 Tak, tu już chmury zaczynają nas tulić temperaturą 11 stopni C
Oddycha się bardzo dobrze, ale wysokość i przestrzeń zapierają trochę dech w piersiach swoim ogromem. Tu już czuje się swoją maleńkość bardzo wyraźnie.
Docieramy do szczytu Skala

 Po prawej stronie powyższego zdjęcia jest kilkusetmetrowa przepaść...ubrana w pięknie zasłaniająca ja chmurę, która z duzą prędkością ciśnie w górę grani.
Na chwile odsłania to co znajduje się na dole .
 Po chwili odpoczynku zaczynam myśleć o Mitikasie, ale mgła jest taka ze wszyscy siedza na Skali i nie bardzo maja ochotę wybrać się na Mitikas.
Tymczasem odsłania się Skolio, wiec decyzja- idziemy na Skolio , a potem się zobaczy .

 Podejście jest długie ale stosunkowo łagodne, 2911 m na szczycie.
Jest już dosyć późno kiedy wracamy na Skalę, z mgły zaczynają się wyłaniać wracający z Mitikas . Pytam jak jest, odpowiadają prawdę-cieżko, ale spróbujcie.
Remik nie jest zdecydowany, wiec postanawiam spróbować- zobacze jak bedzie -przejde kawałek po Kaki Skala-zwanymi schodami nieszczęścia...to ostatni najtrudniejszy odcinek do Mitikasa . Tu ginie najwięcej ludzi. Czasu jest mało, a to co najmniej godzinka w jedna stronę. No nic postanawiam spróbować.
Wita mnie bardzo wymowna czerwień oznaczenia punktów "drogi"
 Od razu widzę ze będzie ciężko, grań z potężną ekspozycją, obsuwające się kamienie i kilkaset metrów widoku w dół.

 "Idę" praktycznie na zadzie starając się nie spieszyć, docieram do połowy drogi i...dzwoni mi telefon !!! Zasięg na tej wysokości ???!!! zgłupiałem trochę. Jakoś się usadawiam na półce skalnej i odbieram. Dzwoni syn, który czeka na szczycie Skala. Konsultujemy temat, on nie pójdzie, mnie korci, ale ustalamy ze trzymamy się razem. To ze sie dodzwonił na tej wysokosci traktuję jako dzwonek od anioła stróża. Gdybym się zdecydował na pewno bym się spieszył, a pospiech to najgorszy doradca w tej sytuacji. Do szczytu mam może ze 100 metrów. Ale ryzyko za duże. 


 Decyzja-wracam. 
 Sam powrót zajmuje mi około 35 minut . Na Skala robimy sobie jeszcze kilka fotek z napotkanymi Argentyńczykami Eze i Estebanem- spoko wyluzowani ludzie. Wzajemnie deklarujemy zaproszenie do Polski i Argentyny :-)..no w Buenos to mnie jeszcze nie było :-)




Jest godzina 16:40. W dół mamy kilka godzin drogi , ale widoki rekompensują wszystko- w żlebach nadal jest snieg-a mamy sierpień.






 Schodzenie daje w kość, i zmęczenie tez daje znać o sobie...teraz widzę ze decyzja o Mitikasie była trafna..zostawiłem go sobie na deser, po prostu jednak tam będę musiał wrócić.I bardzo cieszy mnie ta sytuacja bo naprawdę warto.
Docieramy do Prionia około 19:50... Parking jest prawie pusty, do Litochoro asfaltem prawie 18 klometrów... 

Ok, Zeus nas dziś zmęczył potwornie ...dzwonimy do Jima . Jest w niecałą godzinę . Wiezie nas do Litochoro.
Jesteśmy tam około 21:00... Skonani konkretnie.
Łapiemy ostatni autobus na stację o 21:45 i lądujemy w pobliżu dwupasmówki E75. jeszcze około kilometra z buta na stacje i docieramy na 10 minut przed ostatnim pociągiem do Nei Pori.
W pociagu doceniamy fakt ze zostawilismy na stacji w NeiPori rowery. Ze stacji mamy jeszcze około 4 kilometrów, a tych bym juz chyba nie doczłapał :-)
W Nei Pori na stacji czeka na nas komitet powitalny z naszych dziewczyn i razem rowerami wracamy na kwaterę.

Jesli chodzi o sam Olimp i moje rady jako niedoświadczonego piechura niskogórskiego: 
-warto jednak w dwa dni z noclegiem w Refuge A( koszt 13€na osobę)
-warto zabrać jak najmniej rzeczy które ważą, ale koniecznie :dobre buty, wodę ze dwie butle 1,5l(nie wyrzucamy w schronisku butelki-jest gdzie uzupełnic ze zródełek), koniecznie polar, lub lekka kurtka , coś przeciwdeszczowego, warto mieć podstawową apteczkę- łatwo o otarcia i obdarcia
-coś na głowę od słońca 
-jakieś wolno kaloryczne jedzenie ze złożonych węglowodanów- energia jest potrzebna.

A sam Mitikas? następnym razem , jednak w dwa dni bez pospiechu :-)
Read More
      edit