Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grecja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grecja. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 18 marca 2018

Published marca 18, 2018 by with 9 comments

Palaios Panteleimonas- miasteczko zaklęte w kamieniu







   Niedawno temu, za kilkoma górami , nad zatoka Termajską na stokach Olimpu była sobie mała kamienna wioska...
    No właśnie... ponieważ znalazłem się kilkanaście kilometrów od niej, w uroczym greckim Nei Pori-wyposażony w rower i aparat fotograficzny , pomyślałem ze wysokość około 500 metrów n.p.m nie jest aż takim strasznym wyczynem by jej nie odwiedzić.
 Wybrałem pewien lipcowy wieczór, kiedy temperatura już lekko zelżała i spadła do przyjemnych 27 stopni C. 
 Droga asfaltowa, pięknie pachnące oleandry, i obcowanie z przyrodą dosłownie wchodząca pod koła tak rozpoczyna moja podróż:



po drodze mijam kościółek blisko Platamonas. Na razie jest okazały...


jednak ta sytuacja zaczyna się zmieniać dość szybko, ze wzrostem wysokości  widoki zaczynają mi się coraz bardziej podobać



po chwili przejeżdżam wiaduktem nad naszą poczciwą ,,jedynka" czyli E75  ...tak ta droga łączy moje ukochane Bielsko z Grecją i zawsze jak na nią patrze to myślę sobie-droga do domu :-)



i pojawia się tablica z drogowskazem do Paleas Panteleimon



przede mną jeszcze sporo jazdy a droga wyłącznie pod górę...startowałem w zasadzie z poziomu morza Egejskiego :-) które zaczyna się pojawiać w dole.
A tymczasem moja droga kładzie się w piękne serpentyny, które zostawiam za sobą.



 Przy kolejnym zakręcie, po prawej stronie wyłania się średniowieczny zamek Furio ( o nim będzie w innym poście) . 
 Dzwonki pasących się pod nim kóz słychać wysoko w górze, powietrze jest czyste a wysokości przybywa.Nadal jadę , choć skromne przełożenia wypożyczonego roweru zaczynają się kończyć :-)


po drodze mijam ciekawe miejsca...wyobraźnia pracuje...a może kiedyś emeryturka  w takim miejscu ???


droga jednak wije się dalej , a przy niej takie oto ciche miejsca


czasem oglądnę się przez ramię...ale tych zakrętów! w dól po ciemku będzie ciekawie :-)



no nic ale trzeba pedałować dalej...



ciągle jeszcze jadę a kolejne zakręty mają dla mnie nowe niespodzianki...zakręt prawie jak ósemka :-) no w dół będzie naprawdę ciekawie :-) czas na postój i kilka łyków wody





Jednak światło ucieka, a naprawdę mam ochotę dotrzeć tam o zachodzie słońca zanim ostatnie promienie znikną za Olimpem.Trzeba jechać...no właśnie i tu pojawia się lekki problem..trochę nie wyrabiam...ciągle jest 27 stopni C,trzy przełożenia w piaście, a ze mnie żaden zawodowiec :-)
Za zakrętem stwierdzam jednak ze słoneczko jeszcze nie zaczyna się chować i promiennie zaprasza mnie do podroży. 



jestem już naprawdę wysoko, "ósemka" która chwile temu była moim postojem jest nisko po lewej na dole, a Nei Pori z którego startowałem zaczyna znikać w wieczornej mgiełce i ostatnich promieniach słońca.

i to jest ta chwila w której rower przestaje mnie wieźć..nie dałem rady dalej jechać...ten zakret jest ostatni z przejechanych.



po jakimś czasie docieram na punkt w którym lezy całkiem spory kamyk...zbieramy w naszej rodzinie kamienie z każdego miejsca które odwiedziliśmy...ale ten raczej mi do kieszeni nie wejdzie :-)  

docieram na ostatnie metry przed Paleas, Olimp zaczyna żegnać słoneczko ... i tu pozwalam sobie na chwile postoju, stoje i patrze na potęgę widoku.. nie zapominam zrobić sobie foto z kamieni :-) 


No ale do celu, światło jeszcze jakieś jest, a zostało parędziesiąt metrów. I pojawia się wreszcie miasteczko zaklęte w kamieniu, 






gdzie wieczorem słychać jak ziemia pracuje( teren jest sejsmiczny)domy skrzypią, słychać lekkie cichutkie szuranie, pojedyncze zgrzytnięcia.. i tu zaczyna się bajka.





uliczki są wąskie , nie ma asfaltu..wszędzie kamień i drewno (zaczyna się tez troszkę żelbetu przy nowych konstrukcjach, a szkoda..no cóż zapewne przepisy) ale pojedyncze artefakty jak dachówka czy mury robią wrażenie.



Wiele budynków jest powalonych , ale właśnie tam widać jak były skonstruowane. Drewno, słoma glina i kamień..takie rozwiązania pracowały razem z gruntem i były dość trwałe.

  
Zmierzch zbliża się wielkimi krokami , a przede mną jeszcze droga powrotna do moich kobietek, co prawda z górki, ale po ciemku przy latarce, wiec jeszcze parę fotek i uciekam




zapada noc, grecka Macedonia pokazuje mi swoje wieczorne piękno, Droga E75- nasza pospolita jedynka wygląda jak sznur pereł...posiedziałbym i popatrzył, ale już naprawdę czas pedałować do domu...ciągle pamiętam jakie czekają mnie zakręty po ciemku.( w połowie drogi latarka mi padła, działa tylko tylne światełko :-) )


Po zjechaniu z Olimpu, pstrykam jeszcze jedna fotkę w porcie Platamonas


cała trasa wygląda mniej więcej tak:

                                   współrzędne GPS miejscowości :39° 59′ 31″ N, 22° 34′ 18″ E

fotografie i opis: Dariusz Szpak
Read More
      edit

sobota, 17 marca 2018

Published marca 17, 2018 by with 0 comment

Platamonas- poranek z greckimi rybakami





w 2017 roku los znów zawiódł mnie na Riwierę Olimpijską do wspaniałej greckiej Macedonii.
U stóp Olimpu znajduje się miasteczko Platamonas. Malowniczo położone , z górującym nad okolicą zamkiem krzyżowców .
Najpiękniej wygląda wczesnym rankiem , wiec będąc w posiadaniu roweru mogłem podjechać z Nei Pori własnie w złotej godzinie po wschodzie słońca.


 W malowniczych zatoczkach już zaczynało się życie , nawet to turystyczne
( amatorzy kąpieli w ciepłym morzu przy wschodzie słońca nie próżnowali.)


 Ale w tym sennym o poranku ,greckim miasteczku jest miejsce gdzie pracowicie uwija się kilka załóg małych kutrów rybackich, oni są już na nogach od kilku godzin, wiec pojechałem do portu zobaczyć co tam słychać.

 Po drodze minąłem obowiązkowy punkt każdego greckiego miejsca-flagę narodową. I tu muszę przyznać ze trochę żal mi się zrobiło, ze u nas ta tradycja nie jest tak powszechna. A przecież powinniśmy być dumni z naszej flagi wcale nie mniej niż Grecy. 

No ale mniejsza z tym, port objawił mi się leciutkim pluskiem wody o nabrzeże , skrzypieniem lin i absolutnie obłędnymi greckimi łodziami rybackimi.


Każda ma nazwę albo po kapitanie, albo po jego żonie, ewentualnie jest to któryś święty lub ostatecznie nazwa geograficzna.

  
kilka łodzi stało tylko zacumowanych 





ale na innych pracowicie uwijali się greccy rybacy....




Kiedy się trochę rozejrzałem, robiąc przy tym fotografie, zauważyłem ze zainteresowanie jest dwustronne :-). Mój grecki jest (wstyd przyznać) na poziomie przedszkola, ale nie ma na świecie chyba takiego miejsca żeby się chłop z chłopem nie dogadał :-) I w ten oto sposób poznałem załogę kapitana Kostasa. Mimo wszystko gratulowali mi ze umiałem po grecku odczytać ich nazwy łodzi i choć trochę się starałem. Pogadaliśmy o tematach uniwersalnych jak ciężka praca, gorzała i pogoda, i nawet o bardziej złożonych jak polityka i bardzo się ucieszyli ze chcę ich sfotografować.

Poznajcie załogę kapitana Kostasa przy swojej żmudnej codziennej pracy:







a na koniec wizyty w porcie popełniłem jeszcze kilka kadrów w porcie...





...wsiadłem na rower i pojechałem na śniadanie do Nei Pori...


Read More
      edit