czwartek, 22 marca 2018

Published marca 22, 2018 by with 4 comments

Fortezza Rethymno- śródziemnomorski bastion wenecjan




 Militarna historia Krety naznaczona jest śladami Minojczyków, Dorów, Rzymian, Arabów, Wenecjan, Osmanów, Aliantów i Niemców a nawet przez krótki okres czasu Egipcjan.
Taki kociołek wywarł spory wpływ na architekturę regionu , co skutkuje wspaniałymi fortyfikacjami osadzonymi w śródziemnomorskiej scenerii.
Jedna z nich jest powstała w 1580 Forteca Wenecka w Rethymno , co ciekawe a w jej budowie wzięło udział 107 146 kreteńczyków i 40 205 zwierząt.

 Forteca króluje doniośle nad Rethymonem, wiec stała sie jednym z punktów na naszej mapie miejsc do odwiedzenia.
 Ponieważ jesteśmy na Krecie na wakacyjnej labie, nic nas nie goni . 
 Takie podejście jest bardzo wskazane w Grecji i utożsamia się z miejscowym "siga-siga".
 Jemy wiec niespieszne greckie śniadanko i autobusem miejskim udajemy się z  Adelianos Kampos do Rethymonu. W efekcie czego około południa w piękny czerwcowy dzień dojeżdżamy do miasta.

 Wysiadamy w okolicach "dworca autobusowego"( nazwijmy go tak umownie :-) ) i przez bramę  Megali Porta wchodzimy do miasta 



Miasto w porze sjesty jest przyjemnie wyludnione( poza głównymi traktatami turystycznymi) ,wiec przemykamy pustymi uliczkami skacząc "od cienia do cienia"( swoją drogą nawet nie wiecie jak człowiek szybko opanowuje ta umiejętność :-) )

 




















Spotykamy tez "miejscowych" -no jak widać sjesta dotyczy wszystkich- szukaj w cieniu :-)
 Tak docieramy do podnóża fortecy wcześniej mijając malownicze schodki-znajduje się przy nich muzeum.
 Jesteśmy już u wejścia do fortecy, gdzie wita nas rzewny ton skrzypiec..no nie powiem żeby w tym upale przypadł mi szczególnie do gustu, ale Pan Grajek sjesty nie ma :-)
Natomiast jak zdecydowana większość miejscowych dba o cień, który w zastraszającym tempie mu się kurczy :-)


 No ale wchodzimy do Fortecy- podstawy: wstęp 4Euro, kibelek darmowy po prawej przy wejściu. Wody w tym upale sporo się pije, wszystkiego człowiek nie wypoci, wiec ta informacja może być cenna.
Otrzymujemy tez mapkę , bo teren rozległy.
 Zaraz na wejściu do fortecy znajduje się sporo drzew i krzewów, są tez ławeczki i Amfiteatr
W tym miejscu uzupełniamy oddane płyny, lekki odpoczynek ( uwierzcie, choć ogólnej kondycji nam nie brakuje to upał potrafi zmęczyć) i oglądamy okolicę. Piękny widok na całe Rethymno



 Co na początku bardzo mnie dziwiło, to że wszystkie instalacje(woda, prad i gaz) są na zewnątrz i tworzą istne pajęczyny czasami- teraz już wiem dlaczego-rejon sejsmiczny-naprawy łatwiejsze.























znów spotykamy "miejscowego " i tez skubaniec w cieniu siedzi :-)


Obchodzimy fortecę, głównie oferuje ona widoki i kilka zabytków w rożnym stanie


























trafiamy też do lochów fortecznych, choć miejsce na pewno gościło rożnych typków i pewnie ma dość krwawą historię, to muszę przyznać ze naturalna "klimatyzacja" kamienna działa tu jak należy -jest przyjemny chłodek.


Wychodzimy na zewnątrz i cieszymy sie widokami i przestrzenią


 Po drodze wstępujemy do zachowanego w dość dobrym stanie meczetu sułtana Ibrachima Chana, w którym jest dość ciemno, ale i tak popełniłem jakieś poglądowe foto.
 Trafiamy tam na jakąś instalację artystyczną- no,nie próbowałem jej bynajmniej zrozumieć :-)
 Idziemy dalej i trafiamy na rodzaj naturalnej jaskini- nic wielkiego i wyszukanego, ale fajnie wpasowuje się w miejscowy klimat
Jak wszędzie i tutaj niestety turyści zostawiają smutne ślady na miejscowej przyrodzie

Jeszcze ostatni rzut oka na widoczki z fortecy- port w Rethymonie

 i żegnamy twierdzę w Rethymonie, na której choć przechodziła z rąk do rąk, powiewa dziś grecka flaga.
 udajemy się na zasłużoną sjestę spotykając jeszcze jednego"mieszkańca", który wyraźnie nam sugeruje jak należy spędzać greckie wakacje :-)

Read More
      edit

niedziela, 18 marca 2018

Published marca 18, 2018 by with 9 comments

Palaios Panteleimonas- miasteczko zaklęte w kamieniu







   Niedawno temu, za kilkoma górami , nad zatoka Termajską na stokach Olimpu była sobie mała kamienna wioska...
    No właśnie... ponieważ znalazłem się kilkanaście kilometrów od niej, w uroczym greckim Nei Pori-wyposażony w rower i aparat fotograficzny , pomyślałem ze wysokość około 500 metrów n.p.m nie jest aż takim strasznym wyczynem by jej nie odwiedzić.
 Wybrałem pewien lipcowy wieczór, kiedy temperatura już lekko zelżała i spadła do przyjemnych 27 stopni C. 
 Droga asfaltowa, pięknie pachnące oleandry, i obcowanie z przyrodą dosłownie wchodząca pod koła tak rozpoczyna moja podróż:



po drodze mijam kościółek blisko Platamonas. Na razie jest okazały...


jednak ta sytuacja zaczyna się zmieniać dość szybko, ze wzrostem wysokości  widoki zaczynają mi się coraz bardziej podobać



po chwili przejeżdżam wiaduktem nad naszą poczciwą ,,jedynka" czyli E75  ...tak ta droga łączy moje ukochane Bielsko z Grecją i zawsze jak na nią patrze to myślę sobie-droga do domu :-)



i pojawia się tablica z drogowskazem do Paleas Panteleimon



przede mną jeszcze sporo jazdy a droga wyłącznie pod górę...startowałem w zasadzie z poziomu morza Egejskiego :-) które zaczyna się pojawiać w dole.
A tymczasem moja droga kładzie się w piękne serpentyny, które zostawiam za sobą.



 Przy kolejnym zakręcie, po prawej stronie wyłania się średniowieczny zamek Furio ( o nim będzie w innym poście) . 
 Dzwonki pasących się pod nim kóz słychać wysoko w górze, powietrze jest czyste a wysokości przybywa.Nadal jadę , choć skromne przełożenia wypożyczonego roweru zaczynają się kończyć :-)


po drodze mijam ciekawe miejsca...wyobraźnia pracuje...a może kiedyś emeryturka  w takim miejscu ???


droga jednak wije się dalej , a przy niej takie oto ciche miejsca


czasem oglądnę się przez ramię...ale tych zakrętów! w dól po ciemku będzie ciekawie :-)



no nic ale trzeba pedałować dalej...



ciągle jeszcze jadę a kolejne zakręty mają dla mnie nowe niespodzianki...zakręt prawie jak ósemka :-) no w dół będzie naprawdę ciekawie :-) czas na postój i kilka łyków wody





Jednak światło ucieka, a naprawdę mam ochotę dotrzeć tam o zachodzie słońca zanim ostatnie promienie znikną za Olimpem.Trzeba jechać...no właśnie i tu pojawia się lekki problem..trochę nie wyrabiam...ciągle jest 27 stopni C,trzy przełożenia w piaście, a ze mnie żaden zawodowiec :-)
Za zakrętem stwierdzam jednak ze słoneczko jeszcze nie zaczyna się chować i promiennie zaprasza mnie do podroży. 



jestem już naprawdę wysoko, "ósemka" która chwile temu była moim postojem jest nisko po lewej na dole, a Nei Pori z którego startowałem zaczyna znikać w wieczornej mgiełce i ostatnich promieniach słońca.

i to jest ta chwila w której rower przestaje mnie wieźć..nie dałem rady dalej jechać...ten zakret jest ostatni z przejechanych.



po jakimś czasie docieram na punkt w którym lezy całkiem spory kamyk...zbieramy w naszej rodzinie kamienie z każdego miejsca które odwiedziliśmy...ale ten raczej mi do kieszeni nie wejdzie :-)  

docieram na ostatnie metry przed Paleas, Olimp zaczyna żegnać słoneczko ... i tu pozwalam sobie na chwile postoju, stoje i patrze na potęgę widoku.. nie zapominam zrobić sobie foto z kamieni :-) 


No ale do celu, światło jeszcze jakieś jest, a zostało parędziesiąt metrów. I pojawia się wreszcie miasteczko zaklęte w kamieniu, 






gdzie wieczorem słychać jak ziemia pracuje( teren jest sejsmiczny)domy skrzypią, słychać lekkie cichutkie szuranie, pojedyncze zgrzytnięcia.. i tu zaczyna się bajka.





uliczki są wąskie , nie ma asfaltu..wszędzie kamień i drewno (zaczyna się tez troszkę żelbetu przy nowych konstrukcjach, a szkoda..no cóż zapewne przepisy) ale pojedyncze artefakty jak dachówka czy mury robią wrażenie.



Wiele budynków jest powalonych , ale właśnie tam widać jak były skonstruowane. Drewno, słoma glina i kamień..takie rozwiązania pracowały razem z gruntem i były dość trwałe.

  
Zmierzch zbliża się wielkimi krokami , a przede mną jeszcze droga powrotna do moich kobietek, co prawda z górki, ale po ciemku przy latarce, wiec jeszcze parę fotek i uciekam




zapada noc, grecka Macedonia pokazuje mi swoje wieczorne piękno, Droga E75- nasza pospolita jedynka wygląda jak sznur pereł...posiedziałbym i popatrzył, ale już naprawdę czas pedałować do domu...ciągle pamiętam jakie czekają mnie zakręty po ciemku.( w połowie drogi latarka mi padła, działa tylko tylne światełko :-) )


Po zjechaniu z Olimpu, pstrykam jeszcze jedna fotkę w porcie Platamonas


cała trasa wygląda mniej więcej tak:

                                   współrzędne GPS miejscowości :39° 59′ 31″ N, 22° 34′ 18″ E

fotografie i opis: Dariusz Szpak
Read More
      edit