poniedziałek, 26 marca 2018

Published marca 26, 2018 by with 2 comments

Bournemouth- kurort po angielsku





W 2012 roku buty (znaczy tym razem skrzydła Ryana) zaniosły mnie do angielskiego kurortu nad kanałem La Manche- Bournemouth .


Ponieważ czas był już wrześniowy nie nastawiałem się na klapki i plażę:-). Zgodnie z oczekiwaniami zastaliśmy zachmurzone niebo, ale było dość ciepło.

Nasze kroki jednak mimo wszystko kierują się w stronę morza. najpierw przemierzamy miasteczko-jak się okazuje całkiem niemałe. Angielski klimat czuć na kazdym kroku























Ulice jak to w Anglii, wchodzisz na drogę to patrz w prawo !!! :-) z tym się mi najciężej oswoić. Za to bardzo do mnie mówi ze czerwone światło dla pieszych jest tylko sprawa umowną :-) wystarczy patrzeć czy nic nie jedzie i można łazić jak się chce :-)









Trafiamy oczywiście na polskie akcenty, co raczej jest tu normalne- społecznosc polaków w Bournemouth to ponad 10000 osób.








Ulice miasta są mimo września bardzo ruchliwe, i wiele rzeczy przypomina nam ze jesteśmy w UK


















No ale zbliżamy się do morza i coraz więcej ciekawostek przypomina mi Juliusza Verne i Nautiliusa









Docieramy w końcu na Sea Road







I praktycznie jesteśmy na plaży przy Boscombe Pier






















Plaża jak to po sezonie jest wyludniona, ale wiele na niej śladów letniego wypoczynku






















Fajną ciekawostką są dla mnie domki plażowe, można je wynająć -super sprawa na weekend














Przy jednym z nich spotykam tego oto jegomoscia, który z radością przystaje na portrecik







a na plaży nadal nic się nie dzieje, nawet morze ulega spokojnemu angielskiemu popołudniu







Wracamy tu jeszcze wieczorem na grilla ( można to robić na plaży-bez problemu- trzeba tylko po sobie posprzątać)


Wieczorem zaczyna lekko mżyć wiec popełniam jeszcze jedna fotografie na Boscombe Pier i zwijamy się spać :-)






      edit

2 komentarze: