Klimaty średniowiecznej Anglii będą mi się zawsze kojarzyły z Robin Hoodem i scenerią oglądaną w serialu z lat 80-tych ,,Robin z Sherwood".
Choć to nie jest ta cześć Anglii, to jednak właśnie w Corfe Castle znów poczułem te kultowe emocje.
Ale od początku. Obejrzawszy wcześniej port i stocznie w Poole udajemy się na przeprawę promową w Sandbanks.
Tam czekamy chwilę oglądając ciekawe łańcuchowe rozwiązanie promowe i pakujemy się na tenże prom właśnie.
Płynie z nami nawet piętrowy autobus miejski - no szacun za wyporność :-)
Po chwili jesteśmy na drugim brzegu i ruszamy w dalsza drogę. Droga prowadzi pod górę a my mijamy angielskie wrzosowiska, jest tak ładnie ze zatrzymujemy się na chwile na małą krajobrazową kontemplację, czyli po naszemu idziemy się pogapić na to, jak cielęta w malowane wrota.
Kiedy się już napatrzyliśmy, wskoczyliśmy na lewa stronę angielskiej drogi ( dla mnie wrażenie jakbym ciągle wyprzedzał, a wszyscy z naprzeciwka jechali pod prąd :-))
Jadąc drogą B3351 docieramy do Corfe Castle.
Miejscowość jest mała i przeurocza. Nad okolicą majestatycznie królują ruiny średniowiecznego zamku z XI wieku wybudowanego przez Wilhelma I Zdobywcę( właściwie to nie wiedziałem kim był ów Wilhelm, ale jak poczytałem później to król i ważna postać angielskiej historii)
Całe miasteczko utrzymane jest w kamiennym stylu, moją uwagę zwróciły w szczególności łupkowe dachówki -jestem praktykiem z charakteru i takie rzeczy zawsze mnie ciekawią.
Mamy sporo szczęścia, bo choć nie jest super ciepło w tych ostatnich dniach września, to słoneczko pozwala na piękne wydobycie kolorów i kontrastów z tego miejsca - popełniam wiec kilka fotografii
Jak na średniowieczne miasteczko nie może zabraknąć i kościoła( niestety był zamknięty na co najmniej cztery spusty :-) )
Angielski miły standardzik w postaci budki telefonicznej również znajdziemy i w tym miasteczku
Miasteczko rozbudza wyobraźnie. Do tego majestatycznie panujący nad okolicą ponad 1000 letni zamek o którym krąży wiele legend tworzą niesamowitą scenerię. Aż żałuje, ze nie dane mi jest zastać tego miejsca w porannym świetle, otoczonego często przewalającymi się porannymi mgłami z aparatem i statywem w dłoni...
nasza droga wiedzie jednak dalej w stronę Lulworth i jurajskich klifów Durdle Door
raczej nie jestem zwolennikiem zwiedzania miast, ale to miasteczko jest niesamowite, a zdjęcia naprawdę mnie urzekły. coś pięknego!
OdpowiedzUsuńja zwiedzam wszystko co ciekawe, dzięki za pozytywny komentarz
Usuń