Imeri Gramvousa- na południowo-zachodnim krańcu Krety znajduje się mała wysepka o bardzo bogatej historii.
Najpierw w XVI tym wieku została zagospodarowana przez wenecjan jako twierdza mająca hamować wpływy osmańskie, następnie kolejami losu już w XVII wieku zostaje jak cała Kreta przejęta przez Turków( co ciekawe, sama twierdza nie została zdobyta razem z Kretą , tylko przekazana Turkom przez dowódcę Kalabrii, Luca Della Rocca) Dopiero w 1825 roku zostaje odbita przez kreteńskich rebeliantów jako przyczółek i tu zaczyna się właściwie jej piracka historia.Jako odcięta społeczność około 3000 rebeliantów nie mając opcji wyżywić się z tego ograniczonego kawałka ziemi rozpoczyna piractwo na wszystkim co pływa w okolicy.
A jaka jest ta okolica ?
Tu zaczyna się nasza cześć tej opowieści. Po eksploracji laguny Balos płyniemy właśnie w stronę Gramvousy, którą widać na bliskim horyzoncie
Wyspa jest charakterystyczna, składa się z płaskowyżu i wzniesienia- jest wręcz perfekcyjnie idealna na założenie tam fortu.
Po krótkim rejsie ,,naszym" Porto Gramvousa,
docieramy do zatoki i plaży wyspy .
Tu na ląd schodzimy po metalowym trapie na betonowe nabrzeże. I w zasadzie od razu podejmujemy wspinaczkę.
Na górę wiedzie coś na kształt schodków, tak umownie je nazywając :-) Popołudniowe słoneczko sugeruje nam ze łatwo nie będzie . Wzniesienie jest spore- 137m z poziomu morza( wiec ma wysokość około 45 pieter)
Warto zabrać ze sobą wodę i jakiś kapelusz na głowę. W sandałach typowo letnich tez nie polecam wspinaczki- tenisówki albo adidasy zalecane.
i po dłuższej chwili lekko zasapani ( nie,nie kondycja ok, to tylko wpływ temperatury :-) ponad 30 stopni w czerwcu)
dochodzimy do wrót twierdzy
Teren jest dość rozległy, ale w zasadzie głownie to ruiny z zachowanymi dużymi fragmentami murów. I co ciekawe kościołem !!! O ten ostatni bardziej podejrzewam wenecjan, niż Turków lub piratów :-)
Po krótkim rekonesansie okolicy znajdujemy się w najbardziej widokowej części- wschodnia strona wyspy ,,zaglada" w stronę Balos. A jest na co popatrzeć- przestrzeń i kolory po prostu powalają i są warte odbytej wspinaczki.
Niezmiennie dla Greków, nad okolicą króluje oczywiście grecka flaga.
Bedąc na górze, dostrzegamy jeszcze jedną ciekawą rzecz do zobaczenia- wrak statku Dimitrios P. ( osiadł tu na mieliźnie w 1968 roku) i do dzis niewiele z niego zostało, ale stanowi ciekawe dopełnienie krajobrazu wyspy piratów.
Prawdziwie rajskie miejsce :) Ten kolor morza zachwyca. Sama wyspa choć dość surowa, to zdaje się być idealnym miejscem wypoczynku.
OdpowiedzUsuń